Wyjechałam na weekend. Przed wyjazdem zrobiłam zdjęcia nowej spódnicy (tak, coś mnie wzięło na spódnice) z zamiarem opublikowania ich dla Was w sobotę, tyle że nie zgrałam ich na dysk. Na miejscu okazało się, że nie wzięłam aparatu, a że do domu wracam jutro, musicie cierpliwie poczekać. Pomyślałam więc, że pokażę wam chociaż, jak leży spódnica w kwiaty. Jakiś czas temu chciałam ją założyć i okazało się, że nie bardzo mam ją z czym nosić. Tak więc założyłam byle co i pstryknęłam fotkę, żeby tylko było. Nie zamierzałam jej publikować, no bo w zasadzie po co? Chciałam poczekać, aż uzupełnię szafę w coś bardziej pasującego do stylizacji (no i przede wszystkim do mnie, bo w takim zestawieniu nie czuję się sobą). Na przykład o krótki żakiet, w kolorze pudrowego różu. Jeśli znajdę jakiś ładny wykrój i materiał, to chętnie uszyję. Jeśli nie, to może znajdę coś ciekawego w sklepach?
na modelce wygląda jeszcze lepiej niż w poście o recyklingu 🙂 super
Śliczna, radosna spódniczka- czekamy na lato!!! 🙂
Dziękuję 🙂 Czyli nie pierwszy raz teoria się potwierdza – rzeczy na wieszakach często tracą swój urok.
Świetna spódniczka Ci wyszła. Jak na początki szycia świetnie Ci to wychodzi 🙂
pozdrawiam